utonęłam

Myślę sobie, że to wszystko to jakiś fantastyczny zbieg okoliczności sprzyjających poznaniu się dwóch ciał A i B, zmierzających przed siebie.
I że to się nie zdarza, tak sie nie dzieje. Robisz te wyjątki, nagle się nie kontrolujesz, żresz więcej i mówisz, śmiejesz się do siebie. Czujesz, myślisz, wszystko robisz dużo intensywniej i nie możesz się skupić. Jesteś szczęśliwy, gdy łapiecie motyle do słoików, by patrzeć, jak zdychają, podlewasz mrowsiko paliwem i inne stworzenia niczemu niewinne i widzisz, ze jesteście tacy sami, chociaż nie macie żadnego pojęcia, jeszcze zbyt wcześnie. Czujesz to dziwne szczęście, boisz sie do niego przyznać, przyznać do tego, że dawno wpadłeś, przepadłeś i toniesz w cudzym zapachu, smaku i ślinie, panikujesz, nie możesz sie zatrzymać, oprzeć, zaryglować i planujesz, jak spędzicie emeryturę i jak będziecie razem do niej dorabiać, taki jesteś szalony, myślisz, że to to, na co czekałeś całe życie.
I myślę sobie też, że to całkiem miłe, że wszystkie wymiary jak: data, pogoda i miejsce musiały nam sprzyjać i że akurat miałam dobry humor i zgubiłam mózg na chwilę, oczy i szczękę.
A potem czytałam literaturę i okazuje się, że rzeczy jak powyższe zdarzają się nawet nagminnie.
A potem czytałam twoje oczy i okazuje się, że ktokolwiek mógłby być mną dla ciebie. Bardzo jestem losowa.
Literatura tylko mnie niszczy.